Niemało czasu już minęło od wschodu słońca i niemało jeszcze upłynie nim zajdzie. W zenicie wyrwane serce, blask razi w oczy. Dlaczego blizna się nie goi? Tak ciężko spojrzeć w górę, jeszcze trudniej być ponad tym wszystkim. I rzuca, i miota, i niesie bezwiednie. Ściska i lgnę. Odpycha, a ja nie puszczam. Brak oddziaływań nie wchodzi w grę. Nie śmieję się jak przedtem, nie cieszy nic. Myśli skierowane w jedną stronę. Nie ma winy, nie ma ukojenia. Bardzo chcę i dużo bardziej nie mogę.
Lecę gdzieś i wiruję. Obrazy migają przed okiem świadomości. Jakie podobne, a jak piękne!
Gwiazdo, Ty wiesz. Gwiazdo, Ty wybrałaś. Rozsądziłaś.
To Ty mi się wyłaniasz zza horyzontu co dnia,
Znikasz, gdzie mgła
i
nic już tak samo do siebie nie pasuje
Jesteś tak wysoko. Nieosiągalna
Nie taka sama jak kiedyś
Co też ja dałem z siebie zrobić.
Młócić, stukać, biadolić.
Bajki na dobranoc pierdolić
A czekać na co
jest
nie ma
Gdzie ogień jest, tam moja ziemia, gdzie woda, tam dom mój, gdzie powietrze- tam serca jęk.
Uczucia
Które nie gasną. Pragnienia, które nie dziczeją. Łzy, które się nie wylewają. Maraton zatrzymany.
Zwyciężać trzeba umieć, przegrywać
To jakby się nie narodzić.
A tak nie byłoby lepiej.